***
Cześć i czołem,
nie ma jak gorący czas przed świętami. Szaleństwo i przepychanki. Każdy z nas stara się na 100%, popadając na koniec w stan obłędu. Niektórzy z nas kończą u kręgarza nastawiając sobie nadwyrężone, przez dźwiganie ciężarów, dyski lub w najlepszym przypadku trafiają do masażysty. Biegamy jak opętani, szukając najlepszych rozwiązań na zupę z karpia, odpowiednie ziemniaki do sałatki czy dekoracje na choinkę. Jak już w miarę to opanujemy i mamy już zrobione zakupy spożywcze (co szczerze powiedziawszy jest najgorszą z możliwych form spędzania czasu przed świętami), i już wydaje się nam, że jesteśmy gotowi, i luz! mamy to opanowane, nagle się okazuje, że został jeszcze wigilijny stół… i to szybko, bo za moment siadamy… Dzieciaki przebierają nogami, mąż chodzi, albo nadmiernie wyluzowany, albo spięty, jak agrafka, a nam się przypalają ryby i rozgotowują te cholerne pierogi, a tu ten stół… nosz ja cię proszę…!
Dlatego, dzisiaj wkraczamy do akcji razem z Tikkurila, żeby odjąć Wam chociaż odrobiny stresu przed Wigilią i pokażemy, jak można szybko i fajnie udekorować stół. Zaczynamy!
Rzecz najważniejsza, nigdy, ale to nigdy, nie zostawiaj dekorowania stołu na czas Wigilii. Jeśli tylko masz taką możliwość zrób to najpóźniej wieczór wcześniej. U nas z reguły dekorowanie stołu to jedno z ostatnich zadań w kalendarzu adwentowym. Najczęściej przypada na dzień przed Wigilią. Wtedy jest fajnie, bo można znaleźć chwilę na zrobienie tego lub w najgorszym wypadku, scedować zadanie na domowników.
Skoro to mamy już ustalone to możemy przejść do meritum.
Opowiem Wam, jak to będzie w tym roku u nas…
Otóż kiedy zostałam poproszona o zrobienie świątecznych dekoracji od razu pomyślałam o świątecznym stole. Dlaczego? Ano dlatego, że tutaj można wykonać całą masę pięknych, ale przede wszystkim potrzebnych aranżacji, a jak coś jest potrzebne i czemuś służy to ja to bardzo lubię.
Na dodatek mocno zmobilizowało mnie to do wymyślenia czegoś, czego jeszcze w domu u nas nie było, a co bardzo chciałam mieć. Zdecydowałam, że będzie to wielgachna gałąź brzozowa nad stołem, na którą zawieszę pomalowane farbami Tikkurila plastikowe bombki. I tu zaczęła się cała zabawa, bo możliwości realizacji miałam tysiące. Kolorów do wyboru jest tyle, że głowa boli. Ja zdecydowałam się przede wszystkim na farby matowe w szarych kolorach. Od białego do bardzo ciemnego, wręcz grafitowego.
Tak, wiem, to nie są świąteczne kolory… ale czy dzisiaj naprawdę ma to jakieś znaczenie? Tzn. zdaję sobie sprawę z symboliki, ale tą można dyskretnie przemycić w dekoracjach, chociażby w wieńcu adwentowym, a stół dzisiaj to przede wszystkim wypadkowa tego, co mamy w domu i tego, jakie aktualnie są nasze potrzeby.
No więc teraz łatwo możecie odgadnąć, co miałam w domu i czego potrzebuję. Potrzebuję lasu, jego ciszy i spokoju, prostoty, mgieł i wiatru. I o tym będę myśleć przy stole Wigilijnym- wspominać wszystkie nasze leśne wyprawy, zabawy i śmiech. Wszystkie te beztroskie chwile, które przeżyłam w mijającym roku, a które pomagały mi odzyskiwać równowagę, kiedy było za szybko i źle. I tak właśnie chciałabym się czuć przy stole z bliskimi — w równowadze, harmonii, spokoju. Dlatego do dekoracji użyłam tego, co udało nam się znaleźć w lesie- mchu, gałęź, drewna. Do tego świece i jabłka z sadu dziadka Emila, i mały jelonek pomalowany na czarno, żeby pasował do każdej dekoracji. Talerze u nas w Wigilię najczęściej są białe, do tego cięte kieliszki, które będą ładnie odbijać światło świec. I już. Tyle.
Tak naprawdę na stole niewiele się dzieje. Największa zabawa jest nad stołem. Wielka gałąź, na którą możemy zawiesić wszystko, na co tylko mamy ochotę. Na dodatek umówmy się, to wcale nie musi być taki olbrzym jak u mnie, to może być nawet zwykła mała gałąź znaleziona na spacerze.
Ja na swojej zawiesiłam pomalowane matowymi farbami bombki, w różnych rozmiarach, do tego kilka malutkich drewnianych i dosłownie trzy małe jabłuszka. Gdybym miała fajne światełka to pewnie bym je również tam zamieściła, ale nie mam…
Resztę bombek włożyłam do talerzy i przyczepiłam na nie wycięte, z foremki do pierników, gwiazdki z imionami. Bombki są otwierane więc można do środka włożyć domownikom albo drobny upominek, albo słodycz lub cytat z jakimś fajnym przesłaniem.
Muszę Wam się przyznać, że ogromnie dużo przyjemności sprawiło mi robienie tego wszystkiego. Cieszyłam się bardzo, że Tikkurila powierzyła mi takie zadanie i że będę mogła się nim z Wami podzielić.
Jeśli chodzi o sprawy czysto techniczne to nie wiem, co powiedzieć. Było szybko i łatwo tzn. małe rzeczy zanurzałam bezpośrednio w puszce farby, a te większe w miskach, do których farbę przelałam. Wszystko z naczyń zmyło się znakomicie więc nie trzeba się martwić.
Najważniejszą rzeczą jest to, żeby dokładnie umyć to, co będziemy malować, najlepiej silnym środkiem. Ja użyłam do tego Maalipesu z Tikkurila, który mnie zachwycił- stosowałam go pierwszy raz. Wszystko malowałam emalią do drewna i metalu Tikkurila Everal Aqua Matt 10. Towarzyszył mi przy tym kot, który na koniec padł, nie wiem czy ze zmęczenia, czy z nudów. :))
Zresztą, zobaczcie sami…
Alicja
***