***
Witajcie,
Nisza ciagle w remoncie więc nie mam możliwości spokojnie pracować. Zadania się piętrzą, meble czekają na odnowienie, sesje zdjęciowe się gromadzą, a ja żeby nie tracić czasu wykorzystuję swoją domową przestrzeń i swoje domowe dziecko, żeby jakoś przyspieszyć i nie zostać w tyle.
Na tapecie tym razem kolejna sesja dla Lala Love.
Nowe, cudowne zabawki- kotki i sarenki z akcesoriami. Można je przebierać w piżamki, sukienki, gacie a na dodatek można zaopatrzyć się w kołderkę i podusię dla takiego jegomościa i bawić się nim do upadłego.
Sprawcą całego zamieszania jest Beata z Lala Love, która to sypie pomysłami, jak z rękawa. Kocurki są przeboskiej urody, z najprzeróżniejszymi wyrazami twarzy, a na dodatek posiadają serce. Takie prawdziwe czerwone, które sugeruje, że należy je mocno kochać.
Niezmiennie świetnie wykonane, w dbałości o każdy szczegół, w pięknych kolorach- nic tylko brać. Ja osobiście zakochałam się w sarence, ale nie umiem powiedzieć dlaczego… Może dlatego, że wygląda na bardzo delikatną i kruchą… Mam odruch, żeby się nią zaopiekować.
Ale ja niestety już taka jestem – kocham zabawki i 90% z tych, które mamy są trochę jakby moje. Nie, nie wyrywam ich dzieciom 🙂 Po prostu lubię na nie patrzeć. 🙂
U mnie temat nowej kolekcji Lala Love został gruntownie przetestowany więc mogę z czystym sercem polecać- Kalinka jak tylko je zobaczyła przepadła. Zaraz wybrała sobie Kocicę i od tego momentu ( a będą już ze trzy tygodnie) nie wypuszcza jej z rąk. Powiedzieć, że chodzi z nią wszędzie to za mało. Razem śpią, chorują- tzn. Kocica choruje, a Kalinka ją leczy, jeżdżą na rowerze, chodzą na spacery i generalnie nie ma dnia, żeby zabawka nie była w użyciu.
W tej sesji zdjęciowej pozwoliłam sobie wykorzystać dziewczynki- bardzo były dzielne i świetnie sobie poradziły. Szczególnie Janka, której zadaniem było spać, co też z ochotą uczyniła i zasnęła na trzy godziny. 🙂
W sesji wykorzystałam także obrazy Grzegorza Ptaka, bo uważam, że wspaniale wpisują się w klimat dziecięcego świata- beztroski, zapomnienia, spokoju… Mają dla mnie jakieś kojące, terapeutyczne działanie… Też to czujecie?
Do tego ubranka przewieszone na sznurku i tak właśnie powstał nasz mały sklepik, którym cieszyłyśmy się przez całą sobotę.
W międzyczasie na dole powstawało światło w Niszy. Został podprowadzony prąd, zawieszone lampy i teraz jest tam elegancko.
Następnym etapem jest uruchomienie wody i zrobienie łazienki. Przebieram nogami i czekam z utęsknieniem na telefon od Złotej Rączki. Oby był terminowy, oby zrobił to szybko, oby zrobił to dobrze, oby nie chciał nic za to :))) no dobra żartuję, powiem mu jakiś wierszyk :))
Prawda jest taka, że najgorszy etap prac ciągle przede mną- izolowanie ścian. Możliwe, że będę wtedy na ciągłym rauszu, żeby jakoś przeżyć tą masakrę. Możecie mnie wtedy odwiedzać z winem. Na zmianę. Żebym nie miała okazji wytrzeźwieć 🙂
Teraz, póki co fajny etap prac- projektowanie części kuchennej i łazienki. Przeglądam już strony, podziwiam jak inni świetnie poradzili sobie z takimi pomieszczeniami i szukam w głowie swojego pomysłu. Możliwe, że będzie ekstrawagancko i na bogato. Kusi mnie.
Z pewnością wykorzystam również to, co mam- czarno-białe kafle z naszej łazienki, może gdzieś zamontuję kafle ze starego, pięknego pieca kaflowego… Ale generalnie będzie po kosztach. Może chcecie relację z tego przedsięwzięcia? Na Instagramie na przykład? Chętnie bym Wam swój bałagan pokazała, ale boję się, że się wystraszycie… uwierzcie mi- jest czego.
Ale kto jak nie ja? Jedno mieszkanie już wyciągnęłam z ruiny i nędzy, to z Niszą sobie nie poradzę! 🙂
Bez względu na wszystko będzie mi bardzo miło jeśli będziecie mnie wspierać i mi towarzyszyć. Bardzo mi zależy, żeby to miejsce Wam się podobało i żebyście czerpali z niego jak najwięcej inspiracji.
A teraz usiądźcie wygodnie i pooglądajcie zdjęcia z sesji.
Alicja
***
Jadę do Ciebie oglądać zakamarki😃