***
Na naszych półkach powolutku pojawiają się kurki, ptaszki i wielkanocne zające.
Dom ukwieca się coraz bardziej, ptaki budzą mnie już o 6 rano swoimi śpiewami, a wieczorem dają nam darmowy koncert, kiedy siedzimy sobie przy otwartym oknie.
Szkoda tylko, że jeszcze tak zimno i słońca brak.
Gdyby nie to święta byłyby fantastyczne.
Chociaż one i tak są fantastyczne- ze słońcem czy nie.
Niosą jakąś dziwną energię ze sobą, nadzieję, chęć do życia i uśmiechania się.
Bardzo lubię te święta.
Więcej w nich spokoju i radości niż przy Bożym Narodzeniu.
W zimowe święta jestem bardziej spięta, bo są dla mnie bardzo oficjalne i bardzo, bardzo ważne.
Poprzeczka postawiona jest wtedy baaaardzo wysoko w każdej kwestii.
A tu tak spokojnie, wiejsko.
Baby same się jakoś pieką. Zawsze wychodzą. Stół pomimo, że rozmyślam o nim na chwilę przed, zawsze jest bardziej elegancki. Na wszystko jest czas.
Nawet przy gotowaniu nie ma spiny i Kalinka spokojnie może mi towarzyszyć bez obaw, że jak coś pójdzie nie tak to odeślę ją do pokoju, żeby w panice ratować sytuacje…
Lubię Wielkanoc.
Lubię drożdżową babę, wielką jak stodoła.
Lubię wielkanocne spacery.
Lubię szukać czy zając i dla mnie przyniósł prezent.
I bardzo, bardzo lubię wielkanocne posiłki- śniadania, obiady, kolacje…
Lubię wstawać przed wszystkimi i w wiosennym słońcu przygotowywać wszystkim śniadanie.
Bardzo mnie to cieszy.
Dlatego z tym większą przyjemnością rozpoczynam powolutku wprowadzać świąteczne akcenty.
A pamiętajcie, że zbliża się czas kiermaszów.
🙂
Ciekawa jestem jakie tym razem skarby na mnie czekają.
🙂