Pierwsza dziura! 🙂
Muszę Was przyzwyczaić do tego, że to co się tutaj dzieje to wielotygodniowe spóźnienie…
Marzy mi się taka sytuacja, w jakiej jest większość blogerek, kiedy to wrzuca się do sieci „tu i teraz”.
Że rano, kiedy pije się kawę w pięknym kubku, to informuje się o tym świat na bieżąco.
Ja jeszcze długo będę spóźniona.
I to grubo spóźniona, bo dzisiejsze zdjęcia są z końcówki wakacji.
Więc możecie sobie tylko wyobrazić, jak jest na tą chwilę.
Albo najlepiej poczekać, bo za kilka tygodni Was o tym poinformuję.
🙂
Chcę zachować ciągłość wydarzeń.
Niestety póki jestem oddaną mamą wszystko co robię „poza” będzie z poślizgiem.
A bo to katar, a bo to dodatkowe zadanie na „sówkę”, a to jakieś urodziny i czas mija.
Do tego praca…
Potem przychodzi moment nadrabiania blogowych zaległości.
Mam nadzieje, że nie zależy Wam (jeszcze) na tym, żeby siedzieć ze mną przy talerzu, przy kawie, nie być ze mną na spacerze…
Bo jak Boga kocham, ja nie wiem jak te laski to robią, że u nich wszystko na bieżąco!
Tak czy inaczej prace w suterenie ruszyły!
Szału nie ma.
Janka jeszcze na piersi pozwala mi wyjść na 2- 3 godziny.
Tyle czasu jestem w stanie poświęcić na skuwanie ścian i to tylko wtedy, kiedy ktoś obieca, że się nią zajmie.
A praca ciężka. Po porodzie nie jestem jeszcze w takiej formie, jak bym chciała.
Ale i tak jestem dumna.
Jest postęp.
Niestety pracy jest bardzo dużo.
Nie wiem czy nie będę zmuszona wynająć „fachowca” w tej dziedzinie.
Póki co próbuję sama.
No nie sama… Z Kalinką.
To taki nasz prywatny plac zabaw.
No ale powiedzcie sami- czy tam nie jest cudnie?
Deszczowe uściski! Nie dajcie się katarom!
Alicja