Pozostajemy w temacie bałaganu.
🙂
Na święta temat jak znalazł.
Ale nie będzie o myciu okien ani porządkach w szafkach.
Dzisiaj zapraszam Was ponownie do Sutereny.
Czekałam na tą chwilę całą zimę.
Nie odpoczywałam wtedy- ogarniałam się po porodzie, kochałam z całych sił maluszka, żeby było mu z nami dobrze ( kocham do teraz :):) ) i opiekowałam się na 102 moimi gagatkami- Piotrem i Kalą.
Suterena trwała sobie, smutna i nieszczęśliwa- jak ja.
W listopadzie skuliśmy tynk, przez zimę trochę osuszyliśmy te okropne, mokre ściany, a z wiosną zaczynamy porządki.
Jest tam tak dużo do zrobienia! Wiele prac, które trzeba zrobić wymagają niestety ogromnego nakładu finansowego, na co zupełnie nie mogę sobie w tej chwili pozwolić. Postanowiłam więc urządzić to moje cudo po kosztach.
Inaczej nigdy bym nie zaczęła.
Przede mną ogromnie dużo pracy.
Dopiero teraz zacznie się cała zabawa.
Muszę się Wam przyznać, że gdyby choć chwilę jeszcze potrwało to moje czekanie, to chyba rzuciłabym tym wszystkim w cholerę.
Entuzjazm spadał mi w straszliwym tempie, a wizja tego, że kiedyś tam zejdę była jak sen, który miał się nigdy nie wydarzyć.
Miałam potworne chwile zwątpienia i zdarzyło mi się zapłakać nad zaistniałą sytuacją.
Tak, tak, prawdziwymi łzami.
🙂
Jednak mam nadzieję, że już za moment, za chwilę dosłownie, będę mogła zaproponować Wam jakieś cudne meble, perełki z mojej pracowni.
🙂
I wtedy spełni się moje kolejne marzenie.
Trzymajcie za mnie kciuki bardzo, bardzo mocno, bo tego strrrrasznie potrzebuję.
Spokojnej nocy.
Alicja