Nisza- ostatnia prosta, czyli chwila przed otwarciem pracowni

 

 

***

 

Czas ucieka z prędkością światła… najbardziej wtedy, kiedy dużo się dzieje, a ja ostatnio na barak zajęć narzekać nie mogę.

Przygotowania do otwarcia Niszy, takie na deadline, trwały od września 2019 równo do 6 grudnia, czyli do dnia otwarcia…
Tylu spraw i decyzji, w tak krótkim czasie, nie miałam już bardzo, bardzo dawno. Remont, który nie chciał się skończyć, decyzje aranżacyjne, które trzeba było podejmować tu i teraz, uwzględniając domowy budżet, biorąc jednocześnie pod uwagę fakt, że ma być wyjątkowo, do tego pilnowanie terminów realizacji, no to było wyzwanie…
Poziom emocji każdego dnia niebezpiecznie rósł, bo i sprawa dla mnie była bardzo ważna. Czekałam na swoją pracownię wiele lat. Ile dokładnie? Od dnia pojawienia się pomysłu do jego realizacji upłynęło dobrych 5 lat. Najtrudniejszym zadaniam było znalezienie odpowiedniego lokalu, zakupienie go, co oczywiście wiązało się z kosztami i z pokonywaniem barier czasowych i komunikacyjnych z ostatnimi właścicielami Niszy. Potem poleciało… gruby remont, którego nijak nie można było przyspieszyć ze względu na bardzo zły stan pomieszczeń i konieczność ich osuszania, szukanie odpowiednich fachowców, rozczarowania jednymi i zachwyt nad drugimi, poszukiwania najlepszych materiałów wykończeniowych, a na koniec zaprojektowanie i zaaranżowanie ostatecznego wyglądu Niszy. No, ale udało się! Po raz kolejny udowodniłam sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych, że stare zniszczone mieszkania, przy odrobinie dobrej woli, mogą zamienić się w pałace.

Przyznam szczerze, że tamten czas wspominam bardzo dobrze, pomimo, że nie było nawet chwili na złapanie oddechu. Najtrudniejszy czas przypadł oczywiście na dwa ostatnie tygodnie przed otwarciem. Pan Fachowiec jeszcze gmerał przy ścianach  i nie chciał skończyć, a Janka na trzy dni przed otwarciem koncertowo się pochorowała… Ostatnie noce były nieprzespane i to bynajmniej nie z powodu radości. Po raz kolejny uzmysłowiłam sobie, jak trudno być jednocześnie mamą i pracować.

W dniu otwarcia stało się dla mnie jasne, że wybrałam dla siebie najlepszą drogę, że Nisza musiała powstać i że była ona nam wszystkim potrzebna. Przez trzy dni odwiedziło mnie blisko sto osób. Wszystkie przyszły z sercem na dłoni. Wielu z Was zaskoczyło mnie swoja obecnością, wielu z Was dopiero miałam okazję poznać na otwarciu, a kilku wybrało się do mnie z bardzo daleka. Fajnie, że Wam się chciało. Dziękuję!

 

***

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *