***
No musiało się to stać.
Po wielu próbach dogodzenia internetom i nieudolnym tańczeniu do tej dziwnej i niezrozumiałej dla mnie muzyki, jaką jest czytelność, SEO i to wszystko, co z tym związane, postanowiłam się zbiesić.
Serio, to nie dla mnie. Zresztą tylko spójrzcie na wszystko to, co do tej pory tutaj zrobiłam.
Karierą tego nazwać nie można. Tutaj z pewnością jej nie zrobię, bo nie jestem sterowalna. Nie lubię grać w cudzą grę. Denerwują mnie zasady, a już szczególnie takie, których sensu kompletnie nie widzę, nie rozumiem.
Uważałabym może inaczej, gdyby zależało mi na klikalności, ale serio, mam to w nosie. Cieszy mnie każda osoba, która tutaj się pojawia i zostawia ślad swojej obecności.
Jeśli będą dwie, to dla mnie są to aż dwie bliskie mi osoby. Dlaczego bliskie? Bo, jak sądzę, pojawiają się tutaj z powodu podobnego widzenia świata. Mnie wystarczy. To już świetna liczba dla tworzenie zarówno treści, jak i relacji. Ilość gości nie wpływa na ilość postów, a już na pewno nie na ich jakość.
Wymyśliłam sobie taki blog-stronę, gdzie motywem przewodnim będą zdjęcia- które kocham, wnętrz-które kocham. Wydaje mi się, że to one w tym wszystkim są najciekawsze i że naprawdę mało kto z nas ma czas czytać wielostronicowe zapisy myśli lub opinii innych na temat świata. Dlatego do maksimum staram się skrócić tutaj posty, żeby nie nudzić, a jednocześnie zbudować jakąś relację. W końcu poprzez same zdjęcia niewiele się o mnie dowiecie, a może chcecie wiedzieć, z kim macie do czynienia.
Tak czy siak, moje podejście kompletnie nie pasuje do blogowych wymagań, jakie stawia internet i prawa, którymi się rządzi. Musiałabym fikać tu różne koziołki i robić niebezpieczne przewroty, po to, żeby zostać zauważoną. A ja nie chcę poruszać się na granicy swojej przyzwoitości. Nie chcę poruszać nerwowych tematów, wypowiadać się na tematy polityczne, ani społecznie drażliwe. Nie chcę szokować, żeby stać się czytaną.
Jedyne, na co mam ochotę to podzielić się z Wami moim patrzeniem na codzienność poprzez zdjęcia i czasem skrobnąć, jakąś literkę, żeby wejść z Wami w kontakt. Ot tak. Zapytać, co tam u Was? Czy dzieci zdrowe? Czy mąż z Wami rozmawia, czy znowu zamknął się w swoim świecie? Czy chciało Wam się dzisiaj wstać rano? Czy macie komu się wyżalić? Zresztą pytaniem, od którego powinnam zacząć jest to, czy ktoś Was w ogóle pytał ostatnio, jak się czujecie?
Po to tu chcę być. I jeszcze żeby Was inspirować wnętrzarsko.
Ale może Wy chcecie ode mnie jednak czegoś więcej? Jeśli tak to z ciekawością się dowiem. A nuż mam w sobie ten zasób, którego potrzebujecie.
Duże uściski i przytulasy po długiej przerwie.
Alicja
***