***
Cześć,
dzielę się dzisiaj z Wami aranżacją letniego biura… to takie miejsce, w którym, kiedy się pracuje, słychać śpiew ptaków, słońce każeprzymrużać co jakiś czas oczy, a książki same włażą do ręki, żeby je poczytać…
To takie miejsce, gdzie głośniej słychać bicie własnego serca, a myśli mają swoje pięć minut… Tutaj łatwiej o koncentracje i inspiracje. Tu łatwo można się zasiedzieć i zapomniećna chwilę, po co siępracuje. Każda czynność tu wykonywana to czysta przyjemność. Po prostu się chce…
No i ja takie miejsce sobie wymyśliłam, wymarzyłam. Później udałomi się go stworzyć— żeby udowodnić sobie, że można, że to możliwe. Ten klimat przywodzi mi na myśl letnie opowiadania Iwaszkiewicza.Brakuje mi tylko lasu i jeziora za oknem.
Minimalna ilość przedmiotów, wszystko odrapane i po przejściach, a jednak ciągle przyciąga oko i cieszy.
Niby nic specjalnego, a atmosfera nie do podrobienia. Nie wiem, co bardziejzagrało- meble, miejsce? Wiem, że razem stworzyły niezłą mieszankę.
Szkoda, że nie potrafię oddać prawdziwej atmosfery tego miejsca. Tej specyficznej ciszy, przerywanej szumem wiatru i dobiegających zoddali głosów dzieci. Szkoda, że nie może owiać Was chłód, który tam panuje, a który jest taki zbawienny w upalne dni.
Tak przyjemnie jest się tam zagapić, zamyślić, wyłączyć. Mam dwa miejsca, które tak na mnie działają- las i biurko. Nie wiem dlaczego, ale to ostatnie, to jest moje ulubione. Kocham biurka, stoliki, wszystko przy czym można usiąść i, jak to mówiła Szymborska, „poszurać papierami”. Niemożliwie dobrze mnie to nastraja, nigdzie indziej nie czuję takiego przypływu inspiracji i chęci tworzenia, jak właśnie przy biurku. Dlatego też, co jakiś czas tworzę sobie nowe miejsca pracy albo przemieniam te, które już mam. Dopasowuję je do aktualnego nastroju, do potrzeb chwili. Uważam, że to świetna zabawa.
Niezwykle pieczołowicie dobieram wtedy miejsce, gdzie zasiądę, dodatki, które będą mnie otaczać. Wszystko musi dawać mi motywację i nastrajać do pracy. Muszę czuć inspirację, która płynie z każdego przedmiotu. Chcę się tym cieszyć, a jednocześnie nic nie może mi przeszkadzać, uwierać.
I kiedy tak patrzę wstecz, każda zaaranżowana przeze mnie przestrzeń do pracy była idealna. Wszystko grało, wszystko było takie, jak zakładałam. Nawet specjalnie długo nie zastanawiałam się, gdzie co położyć- tak jakbym już wcześniej wiedziała, gdzie co ma być. Niekażde pomieszczenie udaje się tak zrobić.
W tym roku znowu popadam w książkowy klimat. Znowu odzywają się wszystkie przeczytane teksty, a z nich jak co roku, powstają nowe obrazy i napędzają moją wyobraźnię. Dlatego też większość sesji wykonana w tym roku, kojarzy mi się z opowiadaniami, fabułami… Nie wyleczę się z tego, do wczesnej zimy, kiedy to moje myśli skupią się na Bożym Narodzeniu. Wtedy robię przerwę w czytaniu, po to, żeby stworzyć bajkową atmosferę w domu.
Ale póki trwa ten letni książkowy czas, muszę z niego wycisnąć wszystkie soki. Przeczytać wszystkie książki, które mnie ciekawią i zobaczyć te wszystkie obrazy, które mi proponują. Nacieszyć się tym i pozwolić, żeby sobie we mnie pożyło.
A tak swoją drogą ciekawa jestem, z którym opowiadaniem kojarzy się Wam moje biuro?
Ściskam
A.