***
Lato jest świętem! Świętem, które należy obchodzić hucznie i radośnie, zasługuje na szampana i luksus.
Po wielu miesiącach spędzonych w zamknięciu bez słońca zasługujemy na chwilę relaksu. Myślę, że lato właśnie po to zostało stworzone- żebyśmy mogli nabrać dystansu do codzienności, męczących zadań i wysiłku, który podejmujemy każdego dnia. Grzechem było by nie skorzystać z tego dobrodziejstwa.
Ten, kto ma hajs albo bogatych ojców, spakuje walizki i poleci na daleką wyspę z białym piaskiem i lazurowym morzem.
Reszta zostanie i będzie zawiścić albo wpadnie w depresję. Są też tacy, którzy wezmą się do roboty i przygotują dla siebie najlepsze wakacje bez wychodzenia z domu. Uwierzcie mi, że można!
Przez wiele lat nie wyjeżdżałam nigdzie na wakacje, bo najnormalniej w świecie nie było mnie na to stać. To znaczy byłoby, gdybym zmieniła swoje priorytety. A priorytetem było kupienie i urządzenie mieszkania. Poświęciliśmy z Piotrem na to całą gotówkę (tą wolną i niewolną) i cały czas. Nie było opcji na dodatkowe szaleństwa.
Czy żałuję? Nie.
Dzięki temu nauczyłam się odpoczywać w swoim własnym domu, zrozumiałam, że wytchnienie muszę dać sobie sama- niezależnie od tego, gdzie się znajduję- czy na pięknej wyspie, czy na balkonie.
Jedyne czym różniłam się od koleżanek wracających z zagranicznych wakacji to poziomem opalenizny, ale wypoczynek miałam wielokrotnie bardziej udany niż one.
Dzisiaj chciałabym Was przekonać do stworzenia sobie takiego miejsca w domu— czy to na balkonie, czy w salonie, czy w kuchni, które przeniesie Was na wymarzone wakacje.
Jak to zrobić? Bardzo prosto. Zacznijcie od tego, żeby uświadomić sobie, że dalekie wyjazdy nie zawsze są tożsame z udanymi wakacjami. Zostawcie marzenia, na które z różnych powodów Was nie stać i skupcie się na tym, co macie.
Ja mogłam urządzić sobie balkon. Bo go mam. Bo lubię mieć dodatkowe miejsce do odpoczynku.
Nie myślcie sobie, że to takie oczywiste, że jak ma się balkon, to się z niego korzysta. Nie, nie! Czy zauważyliście, ile zaniedbanych i pustych balkonów żyje na świecie?!
Nasz też kiedyś był taki- smutny i zaniedbany.
Do wymiany było absolutnie wszystko, poza belkami, które go utrzymują. Jako jedyne wymagały lekkiej naprawy- usunięcia rdzy i malowania. Reszta była bezużyteczna, a wręcz groziła zawaleniem. Nowa podłoga i barierka oraz przedłużenie go (ta przyjemność wymagała pozwolenia na budowę i zgody konserwatora zabytków) dały nam szansę na stworzenie dodatkowego, letniego pokoju.
Spędziłam na nim wszystkie nasze wakacje, kiedy remontowaliśmy mieszkanie i nie żałuję ani chwili.
Oto 5 moich sposobów na letni salon:
1. Po pierwsze miejsce do czytania książek.
To nie musi być bardzo duże wygodne łóżko. Wystarczy takie, na które rzucę poduchę pod głowę i zegnę nogi. Na więcej nie mam miejsca. Dla mnie już jest luksusowo.
2. Po drugie muszę czuć, że jestem w gęstym lesie lub na łące.
Co roku na balkonie mam inny zestaw kwiatów. W tym roku postawiłam na dwa kolory- biały i zielony. Piękną zieleń dają zioła, poziomki i trawy. Te ostatnie naprawdę mogą zrobić całą robotę. Do tego bluszcz, biała róża i jaśmin, który na jesień wyląduje w ogródku u mamy.
Inne rośliny, które polecam to motylowiec (cały balkon w motylach- można oszaleć z zachwytu), hortensje, róże na pniu oraz krzewy i drzewa, np. brzozę. Po lecie zawsze wsadzam takie rośliny do ziemi.
3. Po trzecie miejsce na poranną kawę.
Dla mnie takim miejscem okazał się wiklinowy fotel przyniesiony z salonu i żeliwny stolik pomalowany na biało. Nie dokładam nic więcej, bo zapach kwitnących w ogrodzie lip i śpiew ptaków to coś, co dostaję w gratisie.
4. Po czwarte coś dla kuchni, czyli zioła.
To must have mojego balkonu. Nie ma nic przyjemniejszego niż siekać zioła z własnej uprawy na kanapki. Trzymam je zawsze w bardzo dużej i głębokiej donicy, wszystkie razem. Kupuję w różnych miejscach (poza sezonem nawet w supermarketach i wsadzam do ziemi). Nawożę je naturalnym nawozem, żeby było im dobrze i miały co jeść. Używam do wszystkiego. Aktualnie mam- kolendrę, seler, pietruszkę, bazylię, tymianek, rozmaryn oraz miętę.
5. Po pięte atmosfera.
Wszyscy dobrze wiemy, że atmosferę budują dodatki. Dla mnie są to przede wszystkim firanki zawieszone na specjalnym stelażu, ale Ty możesz użyć czegokolwiek- nawet zwykłego patyka lub metalowej linki. Wiszą sobie całe lato niezależnie od pogody. Kupuję najtańsze, żeby nie było mi żal, kiedy się zniszczą. Do tego tabliczka wykonana na zamówienie z napisem „Pensjonat dla roślin”, świeczniki i dużo, dużo poduch. No i koniecznie drewniana podstawka na zimne napoje, które zawsze mam przy sobie, kiedy czytam.
Do tego zestawu chętnie dołożyłabym ogromne lustro w drewnianej, złotej ramie, ale niestety nasz balkon jest zawsze skąpany w słońcu i chyba spaliłabym cały Cieszyn 🙂 ale podoba mi się taka ozdoba.
Nie można zapomnieć o świeczkach. Ja zrezygnowałam z dużych latarni na rzecz pojedynczych wysokich świeczników- wydają mi się bardziej eleganckie.
Jakie są dodatkowe korzyści z tak urządzonego balkonu? Przede wszystkim kwiaty dla pszczół, które jak wiecie bardzo potrzebują naszej pomocy oraz świeży rozmaryn do porannej kawy, która w tym wydaniu jest po prostu obłędna! Poza tym szampan nigdzie tak dobrze nie smakuje, jak na moim balkonie- przy świeczce, zachodzącym słońcu i z muzyką w tle.
Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Ponieważ bardzo lubię pracować na balkonie nie mogło zabraknąć na nim gniazdek elektrycznych. I tak w jednym mam podpięty telefon, a w drugim komputer. Za ścianą z kolei zawsze leci kojąca muzyka. Jak szaleć to szaleć! 🙂
Zresztą to niezbędne rozwiazanie dla tych, którzy chcą mieć dodatkowe oświetlenie na balkonie. Przecież trzeba się gdzieś podłączyć, prawda?
Co bym jeszcze robiła na balkonie gdybym mogła?
Przede wszystkim spałabym na nim i jadła uroczyste kolacje z rodziną. Ale niestety nie jest mi to dane i zazdroszczę każdemu, kto ma taką możliwość. No i oczywiście opalałabym się topless, ale jak na złość balkon jest od strony ulicy :)))
A na koniec, żeby Was zapewnić, że z każdego balkonu można wyczarować oazę spokoju, udostępniam zdjęcia sprzed remontu. One Was najlepiej zmotywują! Tak więc do dzieła!
fot. Karolina Starzyńska-Krzempek @zielona.doniczka.ceramics
***