***
Oto mój stary salon.
Opowiem Wam jak tenże salon urządzałam i jak bardzo zależało mi na tym, żeby urządzić go dobrze.
Niestety nie mam dla Was żadnej przejmującej historii na ten temat. Ot taka opowieść- wyrwana z kontekstu- bez początku i końca.
Tymi zdjęciami wracam po prostu do przeszłości. W zasadzie nawet nie tak odległej, ale już przeszłości.
Przypominają mi one drogę jaką przebyliśmy przez ostatnie dwa lata do teraz .
Przypominają mi, jak poszukiwałam najlepszych rozwiązań na urządzenie salonu. Jak męczyłam się strasznie z ustawieniem mebli, których raz było za mało, a raz za dużo. Jak denerwowały mnie puste ściany, jak bardzo chciałam, żeby nasz salon pasował do reszty mieszkania, miał charakter.
Przemeblowywanie w tamtym czasie robiłam średnio co sobotnie sprzątanie. Za każdym razem dostawałam białej gorączki, kiedy do tego salonu wchodziłam. Dziwiło mnie, że pomimo wszystko Wam się podoba.
Po każdym przestawieniu mebli, super zmęczona, siadałam i czułam coś na kształt satysfakcji, po to tylko, żeby następnego dnia rano stwierdzić, że znowu jest do dupy.
Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że najwięcej czasu poświęciłam właśnie na urządzenie salonu.
Uważam nawet, że w tamtym czasie poświęciłam mu więcej myśli niż własnym dzieciom. 😉
Świadczy to tylko o tym, jak bardzo źle się czułam w tamtym pokoju i że jednak to, jak mam w domu jest dla mnie ważne.
Nie, nie dlatego, że muszę mieć najpiękniej na świecie i że rządzi mną konsumpcjonizm, ale dlatego, że najnormalniej w świecie jestem domatorem. Uwielbiam siedzieć w domu, chłonąć tutejszą atmosferę, światło, dźwięki, szumy, ciszę. Wszystko to, czego nie da się dotknąć, co nieuchwytne. Lubię to.
Dlatego potrzebowałam miejsca, które nie będzie rozpraszać moich myśli, w którym będę się czuła jak w dobrze skrojonym ubraniu.
Dlatego poświęciłam wszystkie siły na to, żeby uporządkować salonową przestrzeń. I wiecie, co myślę z perspektywy czasu? Że wszystkie czynności wykonane w tym pokoju były potrzebne. Nawet te nieudane. A w zasadzie przede wszystkim one. Te dzikie pomysły, które wiadomo było, że średnio się sprawdzą, ale które chciałam chociaż zobaczyć. To przestawianie mebli w nieskończoność, te dziesiątki dziur w ścianach, te godziny spędzone na zastanawianiu się, gdzie powiesić obrazy czy ustawić meble. Właśnie dzięki tym próbom udało mi się dojść do wymarzonego efektu.
Jeśli miałabym Wam radzić cokolwiek w tej sprawie to to, żebyście się nie bali. Nie od dziś wiadomo, że najpiękniejsze wnętrza powstają latami. Próbujcie różnych wariantów, szukajcie swojego stylu, pozwólcie sobie na błędy. Każde działanie przybliżać Was będzie do perfekcji. Jestem tego pewna.
Nikt nie patrzy Wam na ręce, nie będzie oceniał. To wszystko jest dla Was. Brońcie swoich pomysłów. Działajcie odważnie. Efekty przyjdą szybciej niż się spodziewacie. Popełniajcie błędy, bo na nich najszybciej się uczymy. To dla nas najlepsze drogowskazy.
Jeśli macie ochotę podążać za modą, podążajcie, jeśli chcecie stworzyć coś według własnych pomysłów, zróbcie to. Uważam, że wszystko to, co wypływa z nas, prosto i szczerze, jest zawsze dobrym rozwiązaniem.
Nie ma co kombinować. 🙂
***
Oczywiście powyższe „rady” sprawdzą się w każdym pomieszczeniu. Po prostu dla mnie najtrudniej było osiągnąć wymarzony efekt w salonie.
Osobiście przeszłam bardzo długą drogę do tego, aby w końcu móc usiąść w salonie z kawą i nie czuć żadnej spiny. Żeby nic mnie nie uwierało, żebym nie czuła, że jest czegoś za dużo lub za mało.
Odważyłam się na położenie tapety, z którą szczerze mówiąc, miałam wcześniej tyle wspólnego, co z mercedesami, jak mawiał klasyk :)…
Dla mnie to była naprawdę odważna decyzja. Nie żałuję, ale też nie uważam, że zostanie z nami na zawsze. Przyjdzie taki moment, że znowu zapragnę zmian i nie będę bała się ich zacząć. Tak już mam- przynajmniej jeśli chodzi o wnętrza… Chwała Bogu 🙂
Serdeczności i uściski
Alicja
Skąd bierzesz pomysły? 🙂