Gdy pada deszcz…

***

Schyłek lata szalony.

Albo pięknie, albo leje jak z cebra.

Na tą okazję przyszło nam się przeziębić.

A że Kalinka jak już coś robi to całym sercem, toteż kaszle już czwarty tydzień. Smarka, kicha a ja zapomniałam już, że może być inaczej.

Co prawda mam swoje przypuszczenia, co mogło nas tak załatwić- lody, lody albo lody 🙂

Do tego taniec w deszczu, bo przecież kiedyś trzeba to zrobić, a na koniec szaleństwo w wesołym miasteczku nad rzeką, od której zawiewało jak cholera.

Podobno było warto się rozchorować.

🙂

Ot, dziecięca logika.

Ale kto nie lubi chorować kiedy mama rzuca wszystko i leci utulić obolałe ciałko, rozpieszcza rosołkiem i zgadza się na bajki.

A wieczorem wyciągnie z torby nową książeczkę- pocieszycielkę i czyta na dobranoc.

No i nie ma co ukrywać, że ja sama lubię te momenty.

A nich ma sobie ten katar.

Póki co koniec lata zapowiada się całkiem znośnie.

Ale w powietrzu czuć już zbliżającą się jesień. Cienie takie długie, wieczory takie nostalgiczne jakieś…

Lubię to.

Całuję Was serdecznie

Alicja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *