A potem przyszły święta…

 

 

***

 

A potem przyszły święta…

I jak to w tym czasie zwykle u nas bywa nastawiliśmy się na ciszę i spokój. Każdego roku  jesteśmy 'tu i teraz’ najbardziej właśnie w święta. Jest rodzinnie, w naszej czwórce, z jeszcze małymi dziećmi, z ogromnym jeszcze zdziwieniem dla świata i jego spraw. Z dziecięca radością z prostych rzeczy. Nacieszyliśmy się sobą, nagadaliśmy. W końcu mieliśmy czas, żeby zwolnić i odpocząć.

Przed świętami byłam całkowicie pochłonięta przygotowaniami do otwarcia Niszy, więc nawet nie poświęciłam zbyt wiele uwagi bożonarodzeniowym dekoracjom w domu. W zasadzie wyciągnęłam z pudeł to, co miałam i pozwoliłam dziewczynkom się tym zająć. I jak normalnie zawsze chcę mieć ostatnie zdanie w sprawie wyglądu choinki i zawsze walczymy o to, czyj pomysł zostanie zrealizowany, tak w tym roku zupełnie odpuściłam i ozdoby wieszały Kalinka i Janka.

Zrobiły to najpiękniej na świecie… Zawiesiły na choince wszystko to, co najbardziej im się podobało. Zachwycały się każdym przedmiotem wyciąganym z pudełka, a ich oczy co chwilę robiły się wielkie, jak talerze. Z każdym przedmiotem rozbrzmiewały okrzyki zachwytu, a blask w oku nie gasł nawet na chwilę.

Właśnie dlatego nasza choinka była w tym roku najpiękniejszą choinką wszechświata… Tyle spadło na nią ochów i achów moich zachwyconych córek, że jestem pewna- żadna choinka tego do tej pory nie przeżyła.

A ja stałam z boku i ze ściśniętym gardłem marzyłam, żeby czas się zatrzymał, żeby one nigdy nie urosły, żeby zawsze tak się dziwiły wszystkiemu i tak potrafiły się cieszyć. Chciałam żeby święta trwały wiecznie, żeby to ubieranie choinki nigdy się nie skończyło. Na naszej choince oprócz tysiąca błyskotek, zawisło całe mnóstwo zachwytu i radości. Dziewczyny pożerały ją wzrokiem, chciały zmaterializować każdą bombkę kotka, Kubusia Puchatka i każdego lnianego konika.  A moment, kiedy zabłysły światełka, koniecznie kolorowe, wygnał z domu wszelkie złe myśli. No i teraz nich ktoś mi powie, że święta są przereklamowane…

I choć zdaję sobie sprawę, że święta najbardziej „urządza” nam dzieciństwo naszych dzieci, i wiem, że kiedyś one jednak będą większe i nie będą już takie zaskoczone na widok świątecznych ozdób, to jednak ciągle mocno wierzę, że ten stan co roku będzie się rodził w nas- dorosłych.

Bo tylko wtedy święta mają sens- kiedy cieszą. Dobrze jest się umieć cieszyć…

 

***

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *